czwartek, 3 kwietnia 2014

Wiosenne podsumowanie serialowe!

Bardzo zaniedbałam swój blog, niestety musiałam (no po prostu musiałam!) świętować nadejście wiosny. Świętowałam przybycie tej pogodowej, astronomicznej i kalendarzowej! Sami więc widzicie, że alibi mam doskonałe. Po tak długiej przerwie wracam z postem pozornie miałkim, ale tak przyjemnie się o tym pisze. O czym?


Wiosna!

O serialach, oczywiście! Kiedyś samo słowo "serial" zdawało się mieć nieco negatywny wydźwięk, kojarzyło się z raczej mało ambitnymi tworami, które ogląda się bez zaangażowania i raczej siła przyzwyczajenia kieruje nas o określonej godzinie ku pilotowi. Teraz mamy mnogość seriali, które są doskonale zrealizowane, różnorodne i przypominają raczej filmy niż tasiemcowe opowieści, których pierwszego odcinka nikt nie pamięta.

Najstraszniejsza mydlana opera. Nikt w Polsce nie pamięta jej pierwszego odcinka, ale też nie może go pamiętać, gdyż w naszym kraju emisja rozpoczęła się od 123 :)

Dzisiaj napiszę o moich ulubionych serialach, tych, które oglądam aktualnie i tych, na których kolejny sezon czekam ze zniecierpliwieniem.

Te obrazki głoszą jakąś prawdę o mnie... Hm... (źródło)

W zeszłym tygodniu obejrzałam z przyjaciółmi pierwszy odcinek historycznego serialu realizowanego przez kanał History – Wikingowie. Tak nas wciągnęło, że resztę odcinków pochłonęliśmy w cztery dni, teraz jestem już na bieżąco i naprawdę mogę polecić każdemu, kto lubi historyczne seriale z elementami fantasy. Historia jest oparta na micie o Ragnarze i zawiera masę nawiązań do skandynawskiej mitologii, co jest szalenie interesujące. Nie spodziewajcie się wystrzałowych efektów specjalnych, bo te są w Wikingach raczej siermiężne, co w ogóle nie przeszkadza w oglądaniu. Fabuła nie pozwala się nudzić, sezony są krótkie, odcinki wypełnione są akcją – to lubię. Nie przepadam za serialami z 25-odcinkowymi sezonami, pełnymi rozwlekłych scen spod znaku "kochanie, musimy porozmawiać". Do tego, moim zdaniem genialne postacie kobiece.

Ragnar i Lagertha - najlepsza para (wybaczcie mój klatchiański) EVER!

New Girl – kochałam ten serial całym serduszkiem przez pierwsze dwa sezony, trzeci po pewnym czasie mnie rozczarował. Początkowo bieżąca seria, mimo likwidacji głównego wątku, który napędzał pierwsze dwie, całkiem nieźle sobie radziła. Ostatni odcinek jest jak dla mnie desperacką próbą powrotu do pierwotnego pomysłu. Wydaje mi się, że nie może się to udać, ale kto wie? W każdym razie jest to serial pełen miłego, ciepłego humoru. Odcinki są krótkie, co pozwala uniknąć dłużyzn, ogląda się bardzo przyjemnie.

Trochę nie lubię tego, co się stało w ostatnim czasie z głównymi bohaterami. 

Girls – są takie seriale i filmy, w których nie lubimy ani jednej postaci i to jest dla mnie jeden z nich. Autentycznie nie jestem w stanie polubić żadnej bohaterki, ale mimo to serial oglądam, bo pokazuje on jakąś część prawdy o ludziach i w dodatku nie znałam wcześniej niczego podobnego. Mamy pokazaną historię czterech przyjaciółek mieszkających w wielkim mieście, ale próżno tu szukać cukierkowych pejzażyków z domów handlowych. Odcinki tego serialu budzą we mnie głównie irytację, ale jednocześnie nie mogę przestać go oglądać. Może jest zbyt prawdziwy?

Sezon pierwszy Girls uważam za lepszy.

Aktualnie z niecierpliwością czekam na Grę o Tron (wiadomo), Mad Men (po niesamowitej końcówce szóstego sezonu nie mogę się wprost doczekać dalszego rozwoju akcji! Żałuję, że to już ostatni sezon, ale z drugiej strony lepiej gdy serial zakończy się zbyt wcześnie, niż miałby być ciągnięty za długo) i Orphan Black (polecam, polecam, polecam! To jest moje serialowe odkrycie, chyba najbardziej udany serial w zeszłym roku), ach i jeszcze Hannibal – wiem, że aktualnie drugi sezon jest w trakcie, ale nie mogąc znieść dłużących się tygodni oczekiwania na kolejny odcinek, postanowiłam zaczekać i obejrzeć cały sezon na raz.

Oczywisty obrazek na koniec :D

To by było na tyle. Jak widać, jestem maniaczką seriali, oglądam ich po kilka jednocześnie (niektóre z wyżej opisanych już się skończyły, ale ja przeważnie oglądam z opóźnieniem, z braku czasu) :) Nie wszystkie wymieniłam, bo taka litania byłaby nudna, na pewno jeszcze kiedyś ten temat poruszę, bo wciąż szukam :) Jeśli ktoś może mi polecić jakiś dobry serial, ale nie wyprodukowany w Ameryce czy Wielkiej Brytanii, proszę o podpowiedź w komentarzu!



2 komentarze:

  1. Zabawne te obrazki czarno-białe, aż pomyślałam o sobie,strach :D
    też ze mnie serialomaniaczka konkretna, nie puszczę wolno żadnego caceńka. Wikingów nie widziałam ale czuję się zachęcona i kto wie czy go dzisiaj nie wyszukam, New girl mnie drażnił od samego początku więc miłością to nie pałałam, ale za to Girls kocham, uwielbiam... sezon pierwszy oczywiście naj naj, ale kolejne również coś w sobie mają i mnie nie irytują bohaterki, polubiłam je od razu i ma tyle prawdy w sobie, Gra o tron - of course, chyba nie znam osoby, które nie oglądała ani jednego odcinka albo nie wie co to ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po tym co napisałaś spodobał mi się serial Wikingowie. Na pewno, jak będę miała czas to go obejrzę.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę, taktuj Autorkę tak, jak sam chciałbyś, by Cię traktowano :)