Pewna
Pani wydała trzecią książkę. Dostała za nią nagrodę Nike. Ma
doktorat broniony na zagranicznej uczelni, z wykształcenia jest
biologiem, pracuje w szkole, do tego robi sympatyczne ilustracje. To osoba
godna podziwu. Przeczytałam jej pierwszą książkę kilka lat temu
i stwierdziłam, że tę panią normalnie podziwiam. Dzisiaj mówi o
niej cała Polska
, ponieważ Pani napisała na swoim facebooku te oto
słowa: "6
800 złotych. Tyle za 16 miesięcy mojej ciężkiej pracy. Wiem, że
wkurwiające jest wylewanie frustracji na FB, ale mam ochotę
strzelić sobie w łeb. PIERDOLĘ TO, pierdolę pisanie, pierdolę
wszystko. GÓWNO< GÓWNO<
GÓWNO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! I coś tam tego...
pozdrawiam rynek czytelniczy.". Wzmiankowana osoba nazywa się
Kaja Malanowska i jej odwaga, zdaniem wielu, zasługuje na
potępienie. Pisze się wszak dla ludzi, prawda? Nawet jeśli są ich marne trzy tysiące. |
Oczywiście,
nie przyjmuję tej wypowiedzi bezkrytycznie. Bo to trochę tak, jakby
Pani Malanowska mówiła osobom, które po jej książkę sięgnęły:
"Jesteśnie dla mnie nikim, pierdolę was." i to nie jest
miłe, ani fajne. Na to wskazuje końcówka wypowiedzi, ta o rynku
czytelniczym. Bardzo niefajnie jest być pierdolonym przez osobę,
którą uważało się za godną naśladowania. Czuję się trochę
frajerem, bo chciałam kupić "Patrz na mnie Klaro" i mam
poczucie winy, bo "Drobne szaleństwa dnia codziennego"
wypożyczyłam za darmo z biblioteki. Nie przyniosłam Artystce
dochodu, więc w skrócie mogę spadać na drzewo, bo rynek
czytelniczy to taki, na którym zarabia się krocie, a ja się nie
mieszczę w tej definicji. Krocie zarobił na mnie jedynie Wedel.
Jest
dla mnie jasne, że nie chodzi o rynek wydawniczy, o wydawcę, który
za mało płaci, być może zbyt mało uwagi przykłada do działań
promocyjnych. Chodzi o czytelników i to tylko ich wina, że nie
kupują książek. Otóż, coś mi tu nie gra – czytelnik to osoba,
która czyta, więc z zasady target pisarza. Po cóż obrażać
własną publiczność, tego nie wiem, może to i zda egzamin. Wszak
teraz wszyscy o Pani Malanowskiej mówią.
Zszokowało
mnie tak naprawdę coś innego. Pod wpisem ogólnopolskiej gazety,
która linkowała swój artykuł na powyższy temat pojawiły się
setki komentarzy. Było straszno i śmieszno, z przewagą tego
pierwszego. Osobnicy wszelacy w wypowiedziach usianych błędami
ortograficznymi sugerowali, że pisarze to nieroby, że trzeba się
przekwalifikować, że pisanie jest niepotrzebne!!! Poziom osoby,
która twierdzi, że książki są zbędne jest zrozumiały sam przez
się.
Niezwiązana z tematem ilustracja do książeczki o przygodach słonia Babara, z 1931 roku. Nie na temat, ale ładna i sympatyczna :) |
Teraz
dużo się mówi o tantiemach z bibliotek od każdego wypożyczenia
książki. Ludzie, czy wy wiecie, o czym mówicie? Czy byliście
kiedyś w bibliotece? One i tak są słabo zaopatrzone, wiele
egzemplarzy jest zaczytanych do cna i jeśli są kupowane nowości,
to w kilku sztukach, po które są kolejki na kilkanaście osób. Nie
wiem, jak by to miało wyglądać, ponoć w innych krajach ten system
działa, ale to w Polsce czytelnictwo oscyluje w jakichś żałośnie
małych granicach. Statystyczny Polak czyta jedną książkę
rocznie, czy coś koło tego. Wyrobiłam w tym roku normę za
dwudziestu, ale jakoś mi to nie poprawia samopoczucia. Jeśli
wprowadzone zostaną jakiekolwiek odgórne opłaty za korzystanie z
bibliotek, nie wróżę radosnej przyszłości polskiemu
czytelnictwu.
Wracając
do tematu, publikacje takie jak ta:klik! uważam za przykre i szkodliwe.
Nie widzę sensu w wyżywaniu się na autorce w sposób tak okropny.
Podobnie za zupełnie niepotrzebne uważam nazywanie Kai Malanowskiej
"ponoć pisarką". Jej felieton, stanowiący odpowiedź na krytykę, możecie w całości przeczytać tu:klik!
Zrobiło
się jakoś depresyjnie, ale jutro będzie weselej, gdyż powyżywam
się na innej Autorce, ale w sposób radosny. Recenzja Czarnego
Księcia Katarzyny Michalak nadchodzi!
Na biednej Michalak co chwilę się wyżywają, ale czekam na Twoją opinię :)
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc, mnie fascynuje jej pisarstwo, wszystkie te książki są tak bardzo podobne! To jakiś ewenement, że jedna osoba wydaje książki niemal taśmowo, prawie każda pozycja ląduje na szczycie bestsellerów, a przy tym wszystkie są takie same.
UsuńCzytałam dwie- "Mistrza" i "Ogród Kamili". Ja mam swoją teorię na temat jej twórczości. Można założyc, że książka będzie i miłości i się dobrze skończy. Kobiety kupują je, bo wiedzą, czego się mogą spodziewać i właśnie tego chcą. To tak jak z amerykańskimi komediami romantycznymi, zawsze ten sam schemat, a mimo tego chce się oglądać (przynajmniej ja tak mam:P). Poza tym z Michalak jest trochę jak z Chodakowską. Wiele osób ją krytykuje, ale jeśli niej ktokolwiek zaczął czytać książki, to brawa dla niej :)
UsuńSmutne jest to, że polski rynek czytelniczy jest przez różnego rodzaju układy i ustawy coraz bardziej niszczony. By wspomnieć choćby o projekcie ustawy, która ma zakazać sprzedaży książki po cenie niższej niż okładkowa przez okres iluś tam miesięcy od premiery. Totalna bzdura. A potem się dziwić, ze czytelnictwo spada...
OdpowiedzUsuńTo prawda, mało kogo stać na nowości wydawnicze, promocje to jedyna opcja, żeby coś kupić. Pozostaje biblioteka i ebooki (które i tak są koszmarnie drogie, 25 złotych za ebooka to zdzierstwo).
OdpowiedzUsuń